piątek, 6 marca 2009

sranko przewijanko

dziś na wesoło. tzn. przynajmniej tak mi się wydaje....
od kilku tygodni, odkąd Gaba poznała uroki przemieszczania się wszędzie i o każdej porze dnia (czasami też nocy lub bladego świtu) przewinięcie tej małej wierzgałki graniczy z cudem :) pręży się, wija, przekręca, czasami przez to siknie na coś na czym aktualnie leży (a raczej stoi, siedzi, raczkuje)... jest to ogólnie masakra i trzeba panować nad małym ustrojstwem..
ja wymyślam system wręczania jej rzeczy ogólnie uchodzących za "zabronione".
Są to wszelkiego rodzaju małe przedmioty, telefon, nawilżane chusteczki które Gaba zjada, aspirator do nosa, który też zjada, pisaki, mazaki, krem ;-) itp. nO i jakoś się udaje.. czasami.
Ona się tym zajmuje a ja szybko, myk przewijam obsrańca lub obsikańca...
Michał nie jest do końca przekonany do mojego systemu. Twierdzi, że to niebezpieczne. Niebezpieczne to dla mnie jest bardziej umazanie się w kupce Gabrysi, dlatego ja to robię...
no i dziś Michał miał tą nieprzyjemność przewijać naszą córę, była hardcore'owa dwójka :) śmierdząca i duuuuża. Gaba Miśkowi uciekała, wierciła się, itd.. a ja śmiejąc się bo widziałam tylko kręcącą się małą główkę zza pleców Michała krzyczałam do niego:
- Michał, szybko! daj jej coś zakazanego!
a Michał na to:
- to co mam jej dać?! papierosy?!
a i tak koniec końców nie udało mu się założyć pampka... Gaba zwiała i stała sobie z gołą pupą.
I dobrze się chyba czuła. My gorzej... :) tzn. Ja gorzej bo oczywiście ostatecznie to ja zakończyłam operację "przewijak"...

czwartek, 19 lutego 2009

pakernia ...

jeszcze coś napiszę bo mi umknie :)
Michał trzy dni temu kupił sobie dwie sztangi... takie małe, chyba po 10 kg... codziennie wieczorem jest rytuał :) czyli Michał mówi: "idę do pakerni" (pakernia od słowa pakować - :) ale nie pakować zakupy do siaty, ani pakować np. prezent :) ale pakować MIĘŚNIE, a raczej w mięśnie :) pakować siłę w mięśnie :) wysiłek pakować...
no i idzie ze sztangami do przedpokoju gdzie jest szafa wnękowa z taaaaaakimi lustrami, siada zatem na krzesełku - zydelku i pakuje :) w sensie podnosi te sztangielki. Ma SPECJALNY zestaw ćwiczeń podyktowany przez kolegę specjalistę. Od trzech dni ćwiczy ale już widzi efekty :) ...
pręży się przed lustrem i pyta mnie "ale zobacz, Marta! widać no nie? już są większe!!!" (mięśnie, bicepsy, tricepsy, triceprospy i brontozaury, ja nie znam się na tym..) i ja mówię "no są większe, widać, widać..." :)

branoc, pchły na noc, przed nami nowy odcinek LOST'ów!!!

ps. oczywiście serial będziemy oglądać dopiero jak M wróci z pakerni :)

Matka Polka Śniegowa

start. dziś. blog założony w marcu 2008. przez prawie rok cisza.. tak sobie myślałam, że będę patrzeć na to swoje kochane maleństwo i pisać piękne, długie posty co tam u niego, i u nas...
taaaak. jasne. ciekawe kiedy. między jednym a drugim karmieniem? czy między zmianą pieluchy a spacerem? czy między guganiem do dziecka a guganiem do siebie samej w przypływie myśli szaleńca..? więc może w nocy... w nocy się śpi. tzn. śpi się kiedy nie ma się dzieci. kiedy się ma dziecko/dzieci to w nocy się normalnie żyje. człowiek wstaje, chodzi po mieszkaniu. tańczy. staje na głowie. wyrywa sobie włosy z tej głowy zadając sobie pytanie: dlaczego nie śpię?? dlaczego? dlatego, że chciałam mieć dziecko. dlatego nie śpię. bo dziecię chce jeść/bawić się/ma mokro/ma taki kaprys/ma kolkę/ulało mu się/zęby mu rosną/jest pełnia itd... to minie mówili wszyscy. zobaczysz. minęło ze dwa miesiące temu. niestety, nie tak, że od razu, jak ręką odjął... nieeee, tak by było zbyt prosto. Gaba śpi ale różnie. z reguły dobrze (jak zaczęłam być matką/rodzicem to się dowiedziałam, że dziecko przyspia noc kiedy śpi nieprzerwanie 6 godzin - super! tylko skakać do góry). ale nie narzekam. rzeczywiście te wszystkie opowieści, że jeden uśmiech bezzębnej paszczy pozwala zapomnieć o wszystko, są prawdziwe. człowiek się jakoś przestawia... itd. myśli inaczej. w głowie mu się miesza... może to od tego niespania :) ale wszyscy twierdzą, że dlatego, że STAŁ się rodzicem a ja się z tym chyba zgadzam...
ale nie o tym miało być dziś..
dziś będzie o Matce Polce Śniegowej....szłam dziś z Gabiszyńską w wózku.. po nieodśnieżonych chodnikach na naszej wsi Nadwiśle - tzn. to jest "niby-wieś", w sensie dzielnica Praga-Południe, miasto Warszawa, rejon Nadwiśle). Tak szłam, a raczej brnęłam w śniegu... i myślałam o sobie "o idę, jak ta Matka Polka.. nie, jak Matka Polka Śniegowa"... idę, pada śnieg, podróba terriera biegnie niedaleko szczerząc niespodziewanie kły na przechodniów (siara straszna, ale mówi się trudno) i taka byłam zdesperowana, zmęczona, zniechęcona tym swoim chodem, bo ciężko, bo źle, bo sapię, bo chyba źle wyglądam, wózek ciężki... szaro (na niebie), bo na ziemi biało, buro (nawet nie buro.. ale w głowie buro na maksa)...Gaba była zadowolona, a jakże. Też byłabym zadowolona jakby mnie ktoś ciepło ubrał i wiózł w taki śnieg :). Przez kilka najbliższych dni pewnie będę nadal Matką Polką Śniegową ... ale już niedługo może Matka Polka Wiosenna .. ze mnie będzie. no i tak. mijają dni. mijają dni, miesiące, mija rok... :) no, już niedługo rzeczywiście. Gaba skończy rok. 1 kwietnia. to nie żart.